To już nasza ostatnia podróż po Czarnogórze. Po niesamowitym Durmitorze, pozostajemy w okolicy i odwiedzamy dwa niezwykłe kaniony rzek Tary i Pivy. Do tego Park Narodowy Biogradska Gora, którego krajobrazy przynoszą na myśl polskie Bieszczady. A po drodze zobaczymy jeszcze absolutnie wyjątkowy monastyr Ostrog i zakochamy się w górach Sinjajevina, których… nie zobaczyliśmy.

Kaniony Tary

Na początek czarnogórski klasyk, chociaż mniej oczywisty niż na przykład Boka Kotorska czy Crno Jezero. Przenosimy się nad kanion rzeki Tary, uznawany za najgłębszy w Europie, ze słynnym mostem Durdevica. Ten najbardziej znany most Czarnogóry, znajdziecie około pół godziny samochodem od Żabljaka. Czy warto go zobaczyć na własne oczy? Z pewnością! Most powstał na koniec lat 30. XIX wieku i do dziś spełnia swoją funkcję tranzytową. Zachwyca turystów swoją wysokością i łukową konstrukcją, ale kusi również amatorów mocniejszych wrażeń. Obok mostu poprowadzony został ponad 800-metrowy zip line.

Kanion Tary Most Durdevica

Kanion Tary Most Durdevica

Most jest też pierwszym punktem styku z kanionem turystów jadących od strony Durmitoru, co sprawia, że jest on również najpopularniejszym miejscem do podziwiania panoramy tego niezwykłego cudu natury. Dla mnie jednak bardziej zachwycił widok znajdujący się od strony miejscowości Mojkovac.

Kanion Tary

Kanion rzeki Tary Czarnogóra

Sama trasa do Mojkovac biegnie wzdłuż kanionu, co czasami podnosi adrenalinę nie gorzej niż wspomniany wcześniej zip line. Sama droga jest dobra, na dwa samochody (nie to co ta znad Jeziora Szkoderskiego!), ale często trasę urozmaicają spadające z góry kamienie. Trudno w pełni się wyluzować i podziwiać widoki, kiedy na drodze trzeba omijać naprawdę dużej wielkości odłamki skalne. I to wszystko pomimo tego, że stoki kanionu często są zabezpieczone siatką! My tę trasę pokonaliśmy dwukrotnie, bez uszczerbku, a same widoki i lazurowy kolor wody Tary, zrekompensowały nam skutecznie podniesiony poziom stresu.

Rzeka Tara

Rzeka Tara Czarnogóra

Rzeka Tara Czarnogóra

Kanion Pivy

Jeśli mowa o lazurowych wodach rzeki, to mam jeszcze większą perłę niż rzeka Tara. W tym względzie zdecydowanie wygrywa rzeka Piva, znajdująca się po drugiej stronie niesamowitej trasy P14, prowadzącej przez góry. Kto nie wie, czym jest trasa P14, koniecznie musi zajrzeć do postu o Durmitorze!

Kanion Pivy jest zupełnie inny niż ten Tary. Wszystko to dzięki zaporze spiętrzającej wodę, która swoją drogą znajduje się 15 minut jazdy samochodem od przejścia granicznego z Bośnią i Hercegowiną, gdzie z kolei bośniacka rzeka Drina dzieli się właśnie na rzekę Tarę i Pivę. Piva za zaporą jest szeroka, a jej piękny kolor wspaniale współgra z otaczającymi ją lasami porastające odchodzące od niej wzgórza. Z kolei Piva przed zaporą zapiera dech w piersiach. Dla tego widoku zdecydowanie warto tu przyjechać. Z pięknej sielankowej rzeki, nagle ukazuje nam się panorama na głęboki, skalisty kanion, z drobną lazurową rzeczką na dnie.

Prawie Bieszczady – PN Biogradska Gora

To teraz na szybko przenieśmy się w mniej popularne góry, do Parku Narodowego Biogradska Gora i w góry Bjelasica, które znajdują się nieopodal wspomniane już miejscowości Mojkovac. Z daleka bardzo przypominają polskie Bieszczady z zielonymi połoninami. Ich wygląd kusił, aby zrobić sobie w nich dzień poświęcony tylko przyjemnemu trekkingowi. My jednak z braku czasu, ograniczyliśmy się do odwiedzenia Biogradskiego Jeziora.

Może nie jest to must see Czarnogóry, ale jeśli tylko będziecie mieli czas, to warto zajechać tu na godzinkę w drodze powrotnej z Durmitoru czy znad kanionu Tary. Nam pogoda niestety nie dopisała i ze spaceru ścieżką wokół jeziora, wyszła ucieczka przez burzą i kawa w kawiarni nad brzegiem.

Po drodze z wybrzeża w góry

I w ten sposób zbliżyliśmy się do końca naszej podróży po Czarnogórze. Pomiędzy wybrzeżem a górami, pojawił się jeszcze przystanek w Dubrowniku, o którym w następnym wpisie. Na koniec mam jednak jeszcze kilka mniej oczekiwanych perełek z trasy z wybrzeża w góry i z powrotem.

Przed Durmitorem, od strony miejscowości Niksic, zachwycił nas niezwykły krajobraz żółto-zielonych pagórków. Mnie zachwycił do tego stopnia, że wbiłam sobie w głowę, że to na pewno jest część najdzikszych gór Czarnogóry – Sinjajevina. Ten widok tak bardzo nie dawał mi spokoju, że namówiłam Maćka na próbę wjazdu w te, opisywane jako raj dla offroadowców, góry. No cóż, nasz wypożyczony Ford Fiesta offroadowy zdecydowanie nie był, a wjazd w dzikie tereny o godzinie 17, też nie był najszczęśliwszym pomysłem, przyznaję. Ale przynajmniej spróbowałam i wiem po co chcę wrócić do Czarnogóry. Maciek tę próbę przeżył trochę gorzej bojąc się o samochód, tym bardziej, że mój plan wycieczki w konsekwencji oznaczał powrót kanionem Tary, ze wspomnianymi już, luźnymi kamieniami spadającymi na drogę. Wybacz mężu!

Pozostając w temacie drogi przez środek Czarnogóry, muszę wspomnieć o jednej z głównych tras w kraju, wzdłuż kanionu rzeki Moraca. Widoki takie, że szczęka opada, a na warunki polskie, kwalifikowałyby się na jedną z głównych atrakcji przyrodniczych kraju. W Czarnogórze poprowadzony tranzyt. No jak nie pokochać tego kraju za jego wyjątkowość krajobrazową?

Na sam koniec również cos z centrum kraju. Wyjątkowy, bo wykuty w skale, monastyr Ostrog. Po ostrym podjeździe docieramy do miejsca mistycznego, do którego pielgrzymują liczni prawosławni wierni. We wnętrzu znajdują się relikwie założyciela – Wasyla Ostrogorskiego, które można odwiedzić. Monastyr Ostrog to miejsce zdecydowanie unikatowe i warte odwiedzenia!

Monastyr Ostrog widok dojazd

Odwiedzenia jest z resztą warta cała Czarnogóra. To była nasz najbardziej udana podróż i każdemu ją polecamy. Dla tych, którzy łakną przepięknych widoków, dla tych, którzy wolą zwiedzanie z samochodu, ale i dla tych, którzy kochają wędrówki po górach. Jestem pewna, że w Czarnogórze każdy znajdzie coś dla siebie. Ja bardzo chciałabym powrócić właśnie w góry na trekking. Oprócz wspominanych już Sinjajevina, kuszą Góry Przeklęte i Komovi.

Zajrzyjcie do pozostałych wpisów z Czarnogóry. A poniżej jeszcze raz nasz filmik dla tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć.