Jezioro szkoderskie czarnogora

Podgorica. Godzina 13:05. Lądowanie. Odbiór samochodu. Nocleg zaplanowany nad Boką Kotarską, ale tam na miejscu spędzimy kilka najbliższych dni, więc po co się spieszyć? Kto inny może by w pierwszy dzień urlopu po prostu pojechał się zakwaterować na miejscu i pochillował trochę po tarasie przy kieliszku wina, ale nie my. Obok Podgoricy mamy Jezioro Szkoderskie, które wydaje nam się idealnym miejscem na kilkugodzinną wycieczkę. I tak jest! Zaczynamy więc naszą podróż po Czarnogórze z bardzo wysokiego C!

Jezioro Szkoderskie – trasa P16

Wyjeżdżamy z lotniska i dopiero teraz patrzymy na dokładny kierunek jazdy. Po wstępnym researchu miejscowość Virprazar wygląda na świetny punkt startowy i rzeczywiście nim jest! Po drodze kupujemy na straganie świeże figi i już jesteśmy w innym świecie. Ogarnia nas wszechobecne cykanie cykad. Przejeżdżamy przez most nad jeziorem, skręcamy w lewo, pokonujemy tory i szybko przemykamy przez miasteczko. W ten sposób znajdujemy się na trasie P16. Do Viprazaru jeszcze wrócimy… i to z przytupem!

To jednak na sam koniec, teraz zaczynamy z jedną z najpiękniejszych tras, jakie oferuje Czarnogóra i jaką widzieliśmy w życiu. Dla mnie, jako dla pasażera, jest to istny raj. Dla Maćka, jako dla kierowcy, jest to istny raj połączony z horrorem. P16 to wąska droga, na której ciężko wyminąć się dwóm autom. Z jednej strony skały i wzgórze, z drugiej strony przepaść. Nie ma co mówić, Maciek został wrzucony na głęboką wodę!

Jezioro Szkoderskie jest niezwykłe. W dużej części pokryte jest zielonymi wykwitami, szczególnie w części północnej. Im dalej na południe, tym jezioro jest bardziej błękitne i czyste. Po drodze mijamy całą masę małych zatoczek z punktami widokowymi. Trasa wije się dookoła jeziora, uciekając czasami we wzgórza i pojedyncze zabudowania. I właśnie w takim miejscu zostaliśmy złapani przez właściciela małej winnicy. Złapani to dobre słowo, bo gość niemal wyskoczył nam na jezdnie zapraszając nas do zatrzymania się. Poczęstował nas własnym winem. Spróbowałam dwóch lokalnych szczepów Vranac i Krstac i w dalszą drogę ruszyliśmy z butelką Vranaca na wieczór (był rewelacyjny!). I jak tu się nie zachwycić Czarnogórą od pierwszego dnia?

Przez Jezioro Szkoderskie przebiega granica z Albanią. Trasa P16 zakręca natomiast przed samą granicą odbijając mocno na południowy – zachód i oddalając się tym samym od idyllicznych obrazków jeziora, a zbliżając się do nie mniej wspaniałych obrazów z wybrzeża. Póki jednak zjedziemy z trasy, przez pewien czas będą nam towarzyszyć widoki na Góry Przeklęte. Przepiękne pasmo górskie położone już w całości po stronie albańskiej.

Wybierając się na trasę P16, weźcie pod uwagę, że jest to teren mało turystyczny i rzadko zamieszkany. Po drodze, pod koniec trasy wzdłuż jeziora, spotkaliśmy tylko jedną wioseczkę (Mały Ostrog) ze sklepem i dwiema restauracjami (w jednej nawet zjedliśmy pljeskavicę). Sama trasa według Googla zajmuje około 1,5h, ale na pewno możecie liczyć dwa razy więcej czasu ze względu na widoczki. Warto więc zaopatrzyć się w podróż w jakieś przekąski i wodę.

Gdy dojedziecie do końca trasy wzdłuż jeziora, droga zakręca mocno w dół i po dojeździe do miejscowości Krute, macie możliwość skrętu do miejscowości Ulcinj lub w kierunku Baru. My wybraliśmy drugą opcję i już prosto pojechaliśmy w stronę Kotoru, na nasz nocleg.

Z innej perspektywy – Rijeka Crnojevica

To jednak nie był koniec naszej przygody z Jeziorem Szkoderskim. Ostatniego dnia, po powrocie z Durmitoru, przejechaniu wybrzeża Czarnogóry, odwiedzeniu Boki Kotarskiej i Dubrownika, wybraliśmy się na zwiedzanie północnej części jeziora. Tym razem z Podgoricy kierujemy się na Cetynię i przy skręcie na Rijeka Crnojevica skręcamy w lewo. Tu wjeżdżamy na najniebezpieczniejszą, przynajmniej w naszym wykonaniu, część trasy. Na nasze nieszczęście, przy dojeździe do newralgicznej części trasy, gdzie droga jest najwęższa, a spadek terenu największy, złapała nas potężna burza. Nastroju do podziwiania widoków nie było, a szkoda, bo jest co podziwiać. Na tym fragmencie, możemy zobaczyć Rijekę Crnojevica, która tworzy niesamowite meandry. Często jest w całości zakwitnięta, a woda widoczna jest tylko jako niewielki strumyk.

Po dojeździe do miejscowości o tej samej nazwie, co rzeka, możemy przejechać na drugą stronę mostu i udać się w drogę powrotną w kierunku jeziora Szkoderskiego i miejscowości Viprazar. Zanim to, warto zwrócić tu uwagę na stary kamienny most przerzucony przez rzekę. My z kolei, chcieliśmy przeczekać przechodzącą już burzę w jednej z restauracji, ale niestety wysiadł prąd, więc radzi – nie radzi, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Tu mogliśmy już jechać na większym luzie. Co prawda droga nie jest dużo szersza, ale bez ulewnego deszczu, piorunów i huku grzmotu, jechało się znacznie przyjemniej. Naszym celem podróży był tym razem, upatrzony jeszcze pierwszego dnia, duży parking w Viprazarze, gdzie mieliśmy zamiar przenocować w samochodzie, aby o 4 rano wyruszyć na lotnisko i dalej w drogę powrotną do domu.

Przed dojazdem do miejscowości, udało nam się uchwycić jeszcze kilka ładnych widoczków. Mnie szczególnie zachwycił ten na Viprazar, poczułam się przez chwilę jakbym przeniosła się gdzieś do Kolumbii! Pomogliśmy przedostać się na drugą stronę jezdni żółwiowi, żeby uniknął losu spotkanego kilkaset metrów wcześniej węża, który nie zdążył dopełznąć do celu. Swoją drogą, dobrze, że tego węża spotkaliśmy ostatniego dnia, a nie pierwszego! Nie chodziłabym tak chętnie po zaroślach…

Na mecie naszej trasy zostawiliśmy samochód na wspomnianym już parkingu i wybraliśmy się na kolację. Najedliśmy się do syta, popiliśmy winem i poprosiliśmy o rachunek. Na tym wyjeździe mieliśmy jak zwykle gotówkę, ale dodatkowo korzystaliśmy z revoluta. Gdzie można było, płaciliśmy kartą, co zazwyczaj nie stanowiło problemu, a na inne okoliczności mieliśmy gotówkę, ewentualnie bankomat. Tak się złożyło, że przed dojazdem na miejsce pozbyliśmy się całej gotówki i zonk! Nie można płacić kartą, bankomat nie działa, najbliższy bankomat na wybrzeżu, 30 km dalej… Kelner już w akcie desperacji zapytał ile mamy gotówki, a my nic! W końcu po długich negocjacjach z właścicielem udało się uzgodnić, że zrobimy przelew przez PayPal. Oczywiście nie obeszło się bez odzyskiwania hasła, podpinania nowych kart itd… ale ostatecznie udało się! Nie musieliśmy zostawać na zmywaku, ale Czarnogórę opuszczaliśmy z przytupem!

Chociaż w tym miejscu kończy się podróż po Czarnogórze to na blogu dopiero się zaczyna. Po drodze odwiedziliśmy tak piękne miejsca, jak Kotor, kaniony rzek Pivy i Tary czy też Dubrownik. Wpadajcie do zbiorczego tekstu, który w skrócie opowie Wam o naszej całej podróży.