Pieniny przełom dunajca zima

Siedzę w domu po długim dniu pracy, za oknami triumfy święci odwilż, w domu szaleje pies, a ja w końcu mam chwilę, żeby opowiedzieć Wam o naszym sylwestrowym wyjeździe w Pieniny. Marzył nam się domek z kominkiem, skrzypiącym śniegiem za oknem, spacerami po ośnieżonych górach w dzień i z planszówkami przy dobrym winie wieczorem. I wiecie co? Chociaż było bardzo ciężko znaleźć odpowiednie miejsce i chociaż zwątpiliśmy w obecność śniegu, to się udało! W ciągu czterech dni zdanie „ale mamy szczęście!” padło kilkadziesiąt razy. Ale jak nie mówić, że ma się szczęście, jeśli ulewa, która przywitała nas w noc przyjazdu i wraz z prognozami stanowiła mało optymistyczną wizję, rano magicznie stała się świeżym śniegiem, który oblepił wszystko dookoła?

Przełom Dunajca

Nasz domek znajdował się w Szczawnicy i miejscowość tą zdecydowanie polecam każdemu, kto chce mieszkać blisko wejścia na najbardziej popularne szlaki tj. przełomem Dunajca do Czerwonego Klasztoru, na Trzy Korony i Sokolicę. My spędziliśmy w górach dwa dni. Pierwszego dnia wybraliśmy się na szlak prowadzący wzdłuż przełomu Dunajca do Czerwonego Klasztoru. Za sprawą sennie padającego śniegu, oblepiającego każdą, nawet najmniejszą gałązkę drzew, widoki były niesamowite. Rwący Dunajec przebija się przez pięknie zalesione pienińskie wzniesienia. W mniej więcej połowie trasy do Czerwonego Klasztoru, nad samym Dunajcem, można zaobserwować Sokolicę, a sprawne oko dojrzy nawet sosnę reliktową, która ma ponad 500 lat (!).

zima Pieniny drzewa

zima Pieniny drzewa Sokolica przełom dunajca Pieniny

Pieniny przełom dunajca zima

zima Pieniny drzewa

zima Pieniny drzewa

zima Pieniny drzewa

Szlak przełomem Dunajca nie należy do najkrótszych, trasa liczy około 24 km w dwie strony. Dla wytrwałych na końcu szlaku czeka najładniejszy widok na Trzy Korony, o ile kapryśna pogoda nie schowa gwiazdy Pienin za chmurami. Nam udało się zobaczyć tylko połowę góry, ale może dzięki temu widok był jeszcze bardziej pociągający? Przełom Dunajca kończy słowackie miasteczko Czerwony Klasztor (Červený kláštor) wraz z karczmą, do której trzeba wejść koniecznie, żeby w nagrodę za długi marsz wypić kieliszek grzanego wina. Droga powrotna dla nas była długa i mozolna. Szliśmy już po zmroku, a mało urozmaicony teren (bo w końcu szlak prowadzi po płaskim terenie) jeszcze bardziej wydłużał drogę. Jednak myśl, że na końcu szlaku będzie czekać na nas talerz gorącej zupy, jak zwykle w górach bywa, dodawała siły i entuzjazmu.

zima Pieniny drzewa

Pieniny przełom dunajca zima

 

zima Pieniny drzewa

zima Pieniny drzewa

Pieniny przełom dunajca zima Trzy Korony

zima Pieniny

Trzy Korony

Pierwszy dzień spędziliśmy z chmurami, ze stale prószącym śniegiem, natomiast drugi dzień przywitał nas błękitnym niebem bez ani jednej chmurki. Była to dla nas sytuacja idealna, bo właśnie tego dnia wybieraliśmy się na Trzy Korony i mieliśmy nadzieję na piękny widok na Tatry. Na Trzy Korony weszliśmy szlakiem rozpoczynającym się w Krościenku nad Dunajcem. Jest to bardzo przyjemny szlak, w dużej części prowadzący przez las. Nie dłużyło nam się w ogóle, bo przez całą drogę podziwialiśmy wszechobecną biel – drzewa, zaspy – nie mogliśmy przestać się zachwycać. Dzięki słońcu, które przyjemnie grzało w twarz, mieliśmy naprawdę przyjemny spacer. Na Przełęczy Szopka, z której już niedaleko na szczyt Trzech Koron, zetknęliśmy się po raz pierwszy z przepięknym widokiem na Tatry. Wszyscy się tu zatrzymują, robią zdjęcia, nie mogą się oderwać, żeby iść dalej, a już za chwilę na szczycie góry czekają jeszcze lepsze widoki.

Szczyt Trzech Koron jest malutki, nie ma tu czasu, żeby zatrzymać się na dłużej, napić herbaty z termosu i pooglądać widoki. A widoki trafiły nam się przepiękne! Na horyzoncie wyraźnie rysowały nam się szczyty Tatr, pod nimi malowniczo układały się pola, nad którymi snuły się mgły i małe chmurki – lepiej być nie mogło!. Kilka metrów pod szczytem – szybka herbatka i kanapka, raki na nogi, bo ślisko, i w dół. Schodziliśmy szlakiem, który omija Przełęcz Szopka i prowadzi obok zamku pienińskiego. Dla nas znacznie ciekawsza i przyjemniejsza wydała się pierwsza trasa i ją zdecydowanie polecam do podchodzenia. Oba szlaki spotykają się w niższych partiach i prowadzą do Krościenka nad Dunajcem. 

Po dwóch uroczych dniach przyszła nieprzyjemna odwilż, która zatrzymała nas w domu przed kominkiem i z zapasem planszówek. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę w Czorsztynie, gdzie zobaczyliśmy jedną z najpiękniejszych panoram na Tatry. To trzeba zobaczyć na własne oczy, więc nie zapomnijcie kiedyś tu skręcić, chociażby na 15 minut. 

Spójrzcie też na inne posty z zimowych gór: Tatry i Bieszczady. A zaraz po przeczytaniu, pakujcie się i uciekajcie w góry. Dla mnie każde zetknięcie z nimi to nowa i niepowtarzalna przygoda 🙂