Zamek Vianden w Luksemburgu.

W tekście o Beneluxie wspomniałam już Wam co nieco o naszej krótkiej podróży do Luksemburgu. Czas rozwinąć temat! Czy było luksusowo, bogato i książęco? Może troszkę… Czy było zaskakująco? Pozytywnie czy negatywnie?


W Luksemburgu odwiedziliśmy trzy miejsca. Niektóre z nich były zachwycające, a niektóre bardzo rozczarowujące.  Kraj jest malutki, ale podobnie jak Belgia, może poszczycić się całą masą zamków lub ich ruin. W końcu nasze skojarzenia, że jest tu luksusowo i książęco, musiały skądś wynikać. Już do Was biegnę z opowieścią, jak było. 

Widok na zamek w Esch sur Sure oraz katedra Notre Dame w Luksemburgu.

Co dobrego (lub złego) w stolicy?

Zacznijmy od stolicy, w której spędziliśmy mało czasu. Luksemburg bardzo rozczarowuje, nie ma ducha i klimatu. A może po prostu nie udało nam się złapać klimatu, dlatego, że byliśmy tam krótko? Prawda jest taka, że przeszliśmy przez małą część miasta i nie zobaczyliśmy go z wielu perspektyw. Obeszliśmy starówkę, która jest niewielka i chociaż zawiera urokliwe uliczki i ładne budynki, to żaden z nich nie sprawia, że mam ochotę tam wrócić. Z drugiej jednak strony, chciałabym kiedyś dać drugą szansę temu miastu i zwiedzić je dokładnie w słoneczny dzień.

Luksemburg jest, z jednego względu, niesamowity. Przez miasto przechodzi bardzo szeroka i głęboka dolina. Robi to oszałamiające wrażenie. Najbardziej interesującym budynkiem w mieście był dla mnie pałac Grand Ducal, który najładniej prezentuje się z perspektywy uliczki  prowadzącej od placu Guillaume II. W niedalekiej odległości znajduje się najładniejszy taras widokowy w Europie (tak mówią). Był całkiem w porządku, ale na pewno nie powiedzielibyśmy, że jest najpiękniejszym w Europie… może z innej perspektywy? Z tarasu jest widoczny park położony w dole doliny, ruiny zamku Bock oraz kamienny most Adolfa, który niestety był w remoncie.

Podobno najladniejszy taras widokowy w Europie.

Widok z tarasu widokowego w Luksemburgu

Palac Grand Ducal widziany od strony placu Gulliaume II

Zamek z bajki

Na wschodzie kraju znajduje się zamek, który u wszystkich wywoła takie objawy zachwytu, jak: szeroko otwarte oczy i usta, ciche wow i automatyczne szukanie aparatu. Mowa jest o XI-wiecznym, pięknie zachowanym, zamku Vianden. Położony na wzgórzu, otoczony doliną i miastem, widziany od strony ulicy prowadzonej skrajem przepaści, od razu przynosi na myśl, że to najpiękniejszy zamek, jaki kiedykolwiek widzieliśmy i wywołuje westchnienie smutku, że nasze zamki na Jurze nie zachowały się w takiej formie. Zamek jest potężny, majestatyczny, niezwykły, szczególnie z większej odległości. Zdecydowanie warto zobaczyć go na własne oczy.

Zamek Vianden

Vianden

Co za miasteczko!

W tym miejscu pragnę złożyć wyrazy uwielbienia dla podróżowania samochodem. Bez niego nie udałoby się dostać do ukrytego wśród wzgórz miasteczka Esch-sur-Sure. Miasteczko ma cudowne położenie – w dolinie nad meandrującą rzeką, w miejscu, gdzie ta zawraca o 180 stopni. Niestety nie dane mi było ujrzeć tego z wysoka (sprawdźcie koniecznie w wyszukiwarce!). Miasteczko jest małe i podobnie jak belgijskie Durbuy, o którym pisałam w poście o Belgii, jest wyludnione. W centrum Esch-sur-Sure na wzniesieniu znajdują się ruiny zamku i kamienna kapliczka. Bardzo ciekawe i nietypowe miejsce. Jeśli będziecie w pobliżu, zajrzyjcie tu chociażby na chwilę.

Wieza zamkowa w Esch sur Sure

Kosciol na wzgorzu zamkowym w Esch sur Sure

Widok z wzgorza zamkowego w Esch sur Sure