Bolonia widok wieża Asinelli

Bolonia to miasto koloru pomarańczowego, wież i arkad. Chyba nic innego nie określi tego miasta tak trafnie i chyba żadne inne miasto, w którym byłam, nie było tak charakterystyczne i spójne. W Bolonii byliśmy podczas tej samej podróży, co we Florencji. Spędziliśmy w niej w sumie dwa dni. Pierwszego dnia po przylocie czułam się tu strasznie. Z nieba lał się żar, temperatura była nieporównywalna do tej, która była w tym czasie w Polsce. W dodatku przyjechaliśmy tu w środku tygodnia i na ulicach panował straszny gwar i huk samochodów. Ciężko było to wytrzymać. Na szczęście dużo lepiej Bolonia wypadła w drodze powrotnej, w weekend. Wtedy to miasto nas zachwyciło.

Bolonia wieża Asinelli i Garisenda

Pomarańczowe miasto arkad

Bolonia to miasto na dwa pełne dni zwiedzania. W tym czasie znajdziecie czas na spokojne zobaczenie wszystkiego, co najważniejsze. Dużym przeżyciem jest samo spacerowanie po tym mieście. To z czego słynie Bolonia jest widoczne na pierwszy rzut oka. Miałam wrażenie, że niemal wszystko dookoła jest w najróżniejszych odcieniach pomarańczowego. Pomarańczowe są ściany i dachy, nowe i stare budynki. Wydaje się, że słońce tu świeci na pomarańczowo i że nawet zielone rośliny, których jest tu bardzo mało, mają lekko pomarańczowe zabarwienie.

Bolonia

Bolonia ulice

Bolonia kanał

Bardzo charakterystyczne dla Bolonii są arkady. Zbawienne, cudowne arkady. Nieocenione w upalne dni, kiedy dają cień i w czasie deszczu, kiedy dają schronienie. Myślę, że nie będzie dużą przesadą, jeśli napiszę, że arkady ciągną się niemal nieprzerwanie przez centrum miasta. W końcu mają łączną długość aż 37 km. W dodatku arkady są obszerne, bo były budowane tak, aby zmieścił się pod nimi jeździec na koniu. Ciekawostką jest to, że w Bolonii znajduje się najdłuższy portyk świata prowadzący na wzgórze Santuario della Madonna di San Luca, składa się z aż 666 arkad! Liczba iście szatańska, ale mówi się, że arkady są diabłem w postaci węża, którego głowa na szczycie jest miażdżona przez Maryję.

Bolonia arkady

Miasto wieżowców

Bolonia to również miasto wieżowców i to w dodatku średniowiecznych. W czasach świetności, czyli w XII i XIII wieku mogło być ich w mieście nawet prawie 200. Przy tak ścisłej zabudowie musiało to naprawdę wyglądać jak średniowieczny Manhattan. Wieże budowali zamożni – początkowo, jako formę obronną, ewentualnie były również miejscem przechowywania rodowych skarbów czy też zapasów. Z czasem wieże stały się przede wszystkim wyrazem bogactwa rodziny, która ją zbudowała. Z biegiem lat wieże były rozbierane lub też same niszczały. Obecnie w mieście pozostało ich około 20, z czego dwie z nich są szczególnie wyeksponowane.

Bolonia wieża Asinelli i Garisenda

Bolonia widok wieża Asinelli

W pobliżu Piazza Maggiore znajdują się wieże Asinelli i Garisenda. Asinelli jest najwyższą, zachowaną wieżą w mieście. Obok niej stoi Garisenda, budowana w podobnych latach, co jej wyższa sąsiadka, jednak znacznie od niej niższa i w dodatku bardzo krzywa. Patrząc na nią, można się zdziwić, jak to możliwe, że wieża wciąż stoi, tym bardziej, że przekrzywieniu uległa już podczas budowy. Wieża Asinelli jest udostępniona dla zwiedzających i zdecydowanie warto z tego skorzystać. Na szczycie czekać na Was będzie piękny widok na to pomarańczowe, bardzo ściśle zabudowane miasto. Tylko w nielicznych miejscach zobaczycie przebijającą się zieleń drzew.

Bolonia widok wieża Asinelli

Bolonia widok wieża Asinelli

Bolonia widok wieża Asinelli

Bolonia widok wieża Asinelli

Bolonia widok wieża Asinelli

Kościoły Bolonii

Wspomniałam już o wszystkim, co dla Bolonii najbardziej charakterystyczne, dla mnie jest jednak jeszcze jeden element miasta, który nierozerwalnie kojarzy mi się z tym miejscem. Kościoły! Świątynie, jakich nie widziałam nigdzie indziej. Jest ich kilka i każda z nich powinna stanąć na trasie Waszego zwiedzania. Po pierwsze – Bazylika Santo Stefano. Dziś nie oszałamia rozmiarem, ale w średniowieczu była jedną z największych świątyń w Europie! Już wchodząc na Piazza Santo Stefano ma się wrażenie, że cofnęło się wstecz o kilka stuleci. Kiedyś była tu świątynia na cześć egipskiej bogini Izydy, następnie przekształciła się na świątynie chrześcijańska i rozbudowała się do kompleksu aż 7 świątyń. Do dziś pozostały tylko 4 z nich. Warto wejść do środka (wejście jest bezpłatne) – gwarantuję, że to będzie niezapomniana wizyta. Każdy z kościołów jest inny i w każdym czuć historię i mienione wieki. Najciekawszymi dla mnie był Kościół Grobu, zbudowany w V wieku n.e., ze względu na swoje niewielkie rozmiary i sześciokątny kształt oraz przylegający do niego dziedziniec z kolumnami.

Bazylika Santo Stefano Bolonia

Bazylika Santo Stefano Bolonia

Bazylika Santo Stefano Bolonia

Bazylika Santo Stefano Bolonia

Bazylika Santo Stefano Bolonia

Jeśli bazylika Santo Stefano Was zafascynowała ze wyglądu na swój niezwykle złożony wygląd, to koniecznie musicie zobaczyć również kościół San Giacomo Maggiore od tyłu, który wygląda jak co najmniej 6 różnych świątyń. W Bolonii nie można też oczywiście ominąć bazyliki San Domenico. Choć wyglądem przypomina wiele innych kościołów w mieście, to jest niezwykły dzięki ukrytemu wewnątrz sarkofagowi, do którego baldachim zrobił sam mistrz Michał Anioł. Ciekawe jest również to, że stoją przed nim dwa grobowce, podniesione na kolumnach. I tak dotarliśmy do ostatniego kościoła – Sanktuarium Madonna di San Luca. Wspomniałam już o nim przy okazji arkad. Niestety nam nie udało się do niego dotrzeć, ale ze szczytu wieży Asinelli wygląda imponująco.

kościół San Giacomo Maggiore

Bolonia bazyliki San Domenico

Zajrzyjmy na główny plac Bolonii

Pozwiedzaliśmy sobie dookoła Bolonię, a nadal nie doszliśmy na główny plac. Skandal? Muszę przyznać, że mnie on bardzo nie zachwycił, ale to może było spowodowane tym, że cała Piazza Maggiore była kinem letnim i wszędzie dookoła były krzesełka. Niemniej, przyjść tu trzeba, bez dyskusji. W końcu to tu znajduje się najważniejszy kościół Bolonii, ratusz i fontanna Neptuna (podczas naszego pobytu w remoncie).

Największe wrażenie na Placu robi oczywiści zbudowana w XIV wieku Basilica di San Petronio. Szczególnie uwagę przyciąga jej niezwykła fasada – do połowy obłożona marmurem, od połowy z surowego kamienia. Wygląda jakby nagle zabrakło pieniędzy na jej wykończenie… i tak właśnie było. Część funduszy przeznaczonych na kościół, ostatecznie wydano na budowę uniwersytetu. Można wejść do środka Bazyliki lub też usiąść na schodach do niej prowadzących, co jest popularne zarówno wśród turystów, jak i miejscowych.

Bolonia

Najciekawszym elementem Piazza Maggiore jest dla mnie Voltone del Podestà, znajdujący się w Palazzo del Podesta, leżącym naprzeciwko Bazyliki. Możecie tu często spotkać osoby stojące po przeciwnych stronach kwadratowego korytarza, które zwrócone w stronę ściany, szepczą. Voltone del Podestà to jedno z tych miejsc na świecie, w których konstrukcja budynku umożliwia rozmowę właśnie w ten sposób. Podobno w przeszłości to miejsce służyło do spowiadania trędowatych.

W pobliżu Piazza Maggiore zwróćcie uwagę na budynek uniwersytetu. W końcu to w Bolonii powstał pierwszy uniwersytet w Europie. Szczególnie ciekawe jest budynek Archiginnasio, gdzie można podziwiać herby dawnych studentów. Wstęp jest bezpłatny. Oprócz Archignnasio można zobaczyć w budynku Teatro Anatomico oraz częściowo bibliotekę. W dwóch ostatnich nie byliśmy, ale pierwsze z wymienionych możemy polecić z czystym sercem.

Najlepsza pizza w życiu

Kiedy myślę o Bolonii, przypomina mi się od razu najlepsza pizza jaką jadłam w życiu. Cieniutka tak bardzo, że nie da się jej podnieść, z minimalną liczbą składników, ale za to tak intensywna w smaku, tak idealna, że porównuję teraz każdą inną właśnie do niej. Szukaliśmy restauracji na kolację gdzieś w bocznych uliczkach, oddalając się coraz bardziej od naszego mieszkania, by ostatecznie znaleźć Ristorante Golem na placyku kilka kroków od niego. Bardzo, bardzo polecam Wam to miejsce. Genialne!

W Bolonii znaleźliśmy też fajne miejsce na śniadanie Il Bar del Cuore, gdzie na pewno spotkacie rano Bolończyków, którzy wpadli na szybką kawę. Zjedliśmy tu pyszne śniadania i wypiliśmy nie jedną kawę. Nie raz marzymy o tym, żeby tam wrócić i Wam bardzo polecamy, wstąpcie! W Bolonii spróbowaliśmy też oczywiście ragù alla bolognese (Maciek kocha to danie nad życie). Niestety nie zachwyciło nas smakiem. Zastanawiamy się teraz tylko, czy restauracja nie była zbyt dobra, czy też wolimy jego polską wersję 😉

Bolonia panini