IMG_3074

W Australii byłam dwa i pół roku temu, ale bardzo często ją wspominam, szczególnie, gdy mi źle, gdy jestem przemęczona, a pogoda za oknem nie rozpieszcza. To było półtora miesiąca fantastycznej przygody, o której pisałam dawno temu. Co z tego czasu najlepiej wspominam, co wryło mi się najlepiej w pamięć?

W Australii zobaczyłam może jedną tysięczną tego, co można zobaczyć. Nie pojechałam tam w celach turystycznych, ale dzięki temu zaznałam życia codziennego. To, co najmilej wspominam można podzielić na dwie grupy: atrakcje turystyczne i codzienne czynności. Zatem przedstawiam Wam moje zestawienie naj w Australii!

Atrakcje turystyczne

Sydney

Kiedy wspominam Australię, na pierwszym miejscu zawsze staje mi przed oczami Sydney. Nie potrafię zdecydować, co dzięki czemu to miejsce jest tak niesmowite: piękne ujście Parramatty, które tworzy całą masę zatoczek, które najlepiej podziwiać z promu – normalnego tu środka komunikacji; czy może cudowny Harbour Bridge i Opera; a może to, że Sydney położone jest nad samym oceanem; czy w końcu to, że to była moja pierwsza samotna wycieczka, gdzieś na drugim końcu świata, która dodała mi odwagi do podróżowania? Faktem jest, że nie wyobrażam sobie, żeby ktoś wybrał się do Australii i przynajmniej na chwilę nie zobaczył tego pięknego miasta.

panorama4.JPG

IMG_3053.JPG

IMG_3111.JPG

Cape Schanck

Jedno z najpiękniejszych widoków, jakie miałam okazję zobaczyć w życiu. Cape Schanck położone jest w stanie Victoria niedaleko Melbourne, jest to najdalej wysunięty na południe fragment półwyspu Mornington. Myślę, że nie muszę za bardzo opisywać, co w tym widoku jest takiego fantastycznego, bo to widać na pierwszy rzut oka na zdjęciach, ale opisze Wam moje wrażenia. Kiedy zobaczyłam tą pomarańczowo-zielono-brązową górę na tle niebieskiego oceanu, nie mogłam uwierzyć, że jestem w tak pięknym miejscu. Wrażenie spotęgowały małe „kratery” napełnione wodą, w których można było się kąpać. Co w tym wszystkim było jeszcze cudowne? Że było tu naprawdę mało osób. Raj!

IMG_2803a.JPG

IMG_2823.JPG

IMG_2963.JPG

Point Napean

Kolejne piękne miejsce, które jest położone dokładnie po drugiej stronie zatoki Port Philip, co Melbourne. Jest to najdalej wysunięty na zachód wschodni brzeg zatoki, który razem z zachodnim brzegiem tworzy jedno z najwęższych wejście do zatoki. Tutaj największe wrażenie robi bardzo wąski półwysep, po  którego jednej stronie jest zatoka, a po drugiej ocean. Na półwyspie znajdują się również bunkry z okresu II wojny światowej.

IMG_2084.JPG

IMG_2049.JPG

Brighton Beach

To chyba najbardziej rozpoznawalna plaża w Melbourne, a to za sprawą kolorowych domków/skrytek, które są położone wzdłuż całej plaży. Takie domki można spotkać również na innych plażach w Melbourne, ale nie w takim zagęszczeniu. Jest to typowe pocztówkowe zdjęcie z Melbourne, więc fajnie tu trafić. Stąd mamy też dobry widok na oddalone city.

BB.JPG

IMG_2433.JPG

Oczywiście można by wymieniać więcej atrakcji, jak chociażby St. Kindla w Melbourne, niezwykle malowniczą trasę drogą do Cape Schanck czy też zachód słońca za miastem. Czas jednak przejść do życia codziennego.

Życie codzienne

Oprócz pięknych widoków, które są dla mnie tak dalekie podczas codziennego życia w Warszawie, brakuje mi kilku składników życia Australijczyków. Mieszkanie w Australii było dla mnie w głównej mierze wakacjami, więc na pewno moje odczucia zostały odrobinę zaburzone. Pewnie trochę inaczej odczuwałabym życie codzienne, gdybym pracowała lub studiowała, pewnie takie życie byłoby bardziej podobne do życia przeciętnego Australijczyka. Mimo wszystko napiszę kilka słów o tym, co zauroczyło mnie najbardziej.

502A3842.JPG

Po pierwsze muszę wspomnieć o wyluzowaniu Australijczyków. Wszędzie widywałam ludzi w butach sportowych, niekoniecznie podczas czynności przypominających sport. Miałam wrażenie, że ludzie nie przejmują się zbytnio polityką i tym, co się dzieje na drugim końcu świata, czyli w Europie i USA (tutaj wychodzi mój europocentryzm), przez co ich życie było bardziej beztroskie.

Po drugie moje dni były leniwe. Jadłam rano śniadanie na werandzie, wokół piękne drzewa i powietrze jakby trochę przyjemniejsze. Dużo chodziliśmy na spacery, mijaliśmy po drodze eukaliptusy, papugi, paprocie i ludzi grających w krykieta. Wieczorami było słychać biegające po dachach posumy (małe zwierzątka przypominające szczury z milszą aparycją) i można było podziwiać gwiazdy, chociaż do centrum było całkiem blisko. Ludzie żyją w domach jednorodzinnych, mają ogródki, a w nich wielkie grille. Uprawiają dużo sportu, chodzą ze swoimi psami do parku i zawsze po nich sprzątają.

Kiedy teraz myślę o tych chwilach, przed oczami mam kolorowy, pozytywny świat, w którym nawet pójście do supermarketu jest fajne. Pewnie to myślenie jest bardzo mylne, spaczone przez czas, zmęczenie i potrzebę odpoczynku, najchętniej na drugim końcu świata, ale z ogromną chęcią wróciłabym tam przynajmniej na dzień lub dwa.

502A3866.JPG