Sewilla Plaza Espana

Tym razem na zwiedzanie miasta wybrałam się z koleżanką i przypadkiem okazało się, że wybrałyśmy się w dwudziestolecie naszej znajomości! Sewilla zauroczyła nas od pierwszych kroków. I tak już pozostało… Pierwsze doznanie – zapach – cudowny, niesamowity zapach kwitnących drzew pomarańczowych i wiosennej nocy. Zapach kwitnących drzew towarzyszył nam przez trzy dni i za każdym razem żałowałyśmy, że zapachu nie da się uchwycić tak jak to się robi z obrazem. Mam wrażenie, że wiosna to najlepszy czas na podróż do tego miasta. Na każdym kroku spotyka się coś kwitnącego – a to wspomniane drzewa pomarańczowe, a to piękną wisterię, to znowu pnącza i krzewy o pięknych i intensywnych kolorach. Obraz to było nasze drugie doznanie. Zaczęło się od dzielnicy Santa Cruz, w której nocowałyśmy. Jej wąskie uliczki sprawiały, że czułyśmy się jakbyśmy trafiły do innego świata. Później była Katedra, Plac Hiszpański i egzotyczny Alkazar i Dom Piłata. Naszym trzecim doznaniem były smaki obezwładniających hiszpańskich tapasów. 

Sewilla to jedno z piękniejszych miast w jakich byłam. Jest to prawdziwa perełka, w której hiszpański klimat spotyka się z arabskimi wpływami, a wszystko okrasza cudowna architektura i pyszne jedzenie. My w Sewilli spędziłyśmy trzy dni, ale przy intensywnym zwiedzaniu miasto można zobaczyć w dwa dni. Poruszać się najlepiej jest tu pieszo, tym bardziej, że wszędzie jest tu blisko, a przemieszczając się z jednego miejsca do drugiego, można napotkać prawdziwe skarby nieujęte w przewodniku. Największymi tego typu skarbami są dla mnie domy mieszkalne z klatkami schodowymi pokrytymi azulejos, w których zakochałam się już w Lizbonie, oraz z pięknymi dziedzińcami wewnątrz budynków, na których znajdą się i kwiaty, i miejsce do odpoczynku. Zapraszam Was więc na podróż po naszych sewillijskich doznaniach. Hola!

Santa Cruz

Mieszkałyśmy w dzielnicy Santa Cruz. Co zabawne, do Sewilli dotarłyśmy o 22:00, a po przyjściu do naszego hostelu dowiedziałyśmy się, że niestety nie mogą nas przyjąć z powodu popsutego łóżka. Pięknie się zaczyna, co? Ale na szczęście właściciele zapewnili nam nocleg w znajomym hostelu, o jeszcze lepszym położeniu. Polecam wszystkim wynajęcie pokoju właśnie w Santa Cruz. Do katedry i Alkazaru miałyśmy 5 minut, a dookoła nas było mnóstwo tapas barów. Liczba turystów nie była przytłaczająca (ale pamiętajmy, że kwiecień nie jest szczytem sezonu), a okolice naszego hostelu na pewno zachwyciłyby bardzo wymagających. 

Santa Cruz Sewilla

Sewilla Santa Cruz

Santa Cruz Sewilla

Santa Cruz Sewilla

Santa Cruz to stara dzielnica żydowska, kiedyś zwana Juderią. Najlepszym rozwiązaniem na zwiedzanie jej jest odrzucenie mapy i spacerowanie i błądzenie po kolejnych wąskich uliczkach, mieszczących tylko ludzi, niedostępnych dla samochodów. Wiele uliczek będzie kryć białe domy z żółtymi dodatkami, tak bardzo charakterystyczne dla tego miasta. Wiele z nich będzie też ukrywać placyki i dziedzińce porośnięte bluszczem, kwiatami lub kwitnącymi drzewami pomarańczowymi z pierwszymi owocami. W końcu znajdziecie tu również wiele tapas barów, które będą zachęcać wielkimi wiszącymi szynkami i przystępnymi cenami. Naprawdę warto schodzić to miejsce wzdłuż i wszerz, a najlepiej o poranku, kiedy na ulicach panują pustki, a słońce ma ciepły pomarańczowy kolor, a następnie wieczorem, gdy tapas bary zapełniają się gośćmi. 

Santa Cruz Sewilla

Santa Cruz Sewilla

Katedra, która miała zachwycić świat

Pierwszego dnia nasze kroki skierowałyśmy oczywiście w stronę placu przed Katedrą. Musiałyśmy na własne oczy przekonać się czy największa gotycka świątynia na świecie faktycznie robi tak wielkie wrażenie. W głowie miałyśmy powtarzane na każdym blogu, przy każdym opisie Katedry, słowa jej twórcy: „Będzie tak ogromna, że ci co ją zobaczą ukończoną wezmą nas za szaleńców”. No i chyba się udało… Katedra nie jest wyeksponowana na wielkim placu, a raczej jest wciśnięta wąsko między budynki, co przeszkadza w ocenie jej rozmiaru i majestatu, jednak kiedy zaczyna się ją obchodzić dookoła docenia się jej ogrom. Podobnie jest, gdy wchodzi się do środka – może na pierwszy rzut oka wydawać się, że rzeczywiście jest to duża świątynia, ale nie wyróżnia się pod tym względem na tle innych dużych kościołów, w których byłam. Jednak, kiedy zaczniemy chodzić po jej wnętrzu, wchodzić w liczne boczne kaplice, wyjdziemy na patio i w końcu na dziedziniec z drzewami pomarańczowymi, wtedy w końcu dostrzeżemy jej ogrom. 

Katedra Sewilla

Katedra Sewilla

Zwiedzając Sewillę należy pamiętać, że miasto było przez kilka wieków pod panowaniem Maurów. Arabskie wpływy widać w mieście do dziś, a nawet w chrześcijańskiej świątyni! Dzisiejsza sewilska Katedra stoi na miejscu niegdysiejszego meczetu. Po zdobyciu miasta przez Ferdynanda Kastylijskiego zburzono świątynię arabską, a na jej miejsce postawiono ogromną świątynię chrześcijańską. Jednak meczet nie zniknął całkowicie i został po nim ślad w postaci Giraldy (wieży), dziedzińca z drzewami pomarańczowymi i małym patio. Dla mnie to, co zostało po budowli arabskiej, stanowi najpiękniejsze fragmenty obecnej Katedry. Dziedziniec drzew pomarańczowych to jedno z cudowniejszych miejsc, jakie zobaczyłam w Sewilli. Warto przyjść tu i usiąść na ławeczce z widokiem na wejście do Katedry, Giraldę i kwitnące drzewa. Wewnątrz Katedry warto zwrócić uwagę na grobowiec Krzysztofa Kolumba, chór i ogromny ołtarz.  

Katedra Sewilla dziedziniec

Giralda Katedra Sewilla

Katedra Sewilla

Katedra Sewilla

katedra sewilla wnętrze ołtarz

grób kolumba katedra sewilla wnętrze

katedra sewilla wnętrze chór

Giralda to wieża przy Katedrze, kiedyś – minaret, teraz – dzwonnica. Co ciekawe, Giralda zamiast schodów ma kamienny podjazd, aby muezin mógł wjechać na jej szczyt konno i nawoływać muzułmanów do modlitwy. Na szczycie arabskiej wieży dobudowano dzwonnicę, a jej szczyt wieńczy figura Giraldillo, która jest wiatrowskazem (Giralda to po hiszpańsku wiatrowskaz), ale ma też obrazować zwycięstwo chrześcijan nad muzułmanami.  Naprawdę warto wejść na szczyt Giraldy – dla mnie był to najlepszy punkt widokowy na miasto, na białe płaskie dachy budynków i oddaloną arenę walk byków. Jest to również możliwość na spojrzenie na katedrę od innej strony. 

Giralda widok Sewilla

Giralda widok Sewilla arena walk byków

Giralda widok Sewilla

Giralda widok Sewilla

Katedra dziedziniec

Mudejar, czyli arabskie marzenie

Sewilla upewniła mnie w tym jak bardzo chcę pojechać do Maroka albo Iranu. Największy udział miały w tym dwa pałace – Alkazar (nasza nazwa robocza Alcatraz) i Casa de Pilatos. Alkazar jest pałacem królewskim i jednym z najwspanialszych reprezentantów stylu mudejar, czyli hiszpańskiego styl architektonicznego wiążącego tradycje chrześcijańskie z arabskimi. Co ciekawe, pałac arabski stał w tym miejscu od XI wieku, ale nie pozostało po nim zbyt wiele, obecna forma zawdzięcza swój wygląd XIV-wiecznej przebudowie. Alkazar chyba każdego zachwyci. Bogactwo detali, zdobień, azulejos, misternych rzeźb w kamieniu i fantazyjnych form architektonicznych, jak na przykład patio z podłużnym basenem, sprawia, że jest to niezwykły zabytek na skalę światową. Można tu spędzić kilka godzin robiąc zdjęcia i przyglądając się kolejnym salom. 

Alkazar Sewilla

Alkazar Sewilla

Alkazar Sewilla

Alkazar Sewilla

Aby wejść do środka trzeba odczekać swoje w kolejce, ciężko tego uniknąć, bo nawet przed otwarciem stoi przed wejściem pokaźna kolejka. My chciałyśmy oszukać system i zamiast stanąć w dość jeszcze krótkiej kolejce niedługo przed otwarciem, stwierdziłyśmy, że najpierw na spokojnie zjemy sobie śniadanie i wypijemy kawę. No i jak wróciłyśmy to kolejka wydłużyła się dwukrotnie i przez cały dzień nie skracała się zbytnio. Jednak kiedy już się wejdzie do środka, ma się poczucie, ze warto było czekać i wydać te kilkanaście euro. Oprócz wnętrz, w których zachwyca wszystko, przy pałacu znajduje się duży park, na który warto poświęcić też sporo czasu. Znajdziemy tu piękny pawilon, labirynt i liczne alejki z palmami, żywopłotami i widokiem na Giraldę. My byłyśmy tu po południu, przy lekko pochmurnym niebie i myślę, ze najlepiej pałac musi prezentować się o poranku. 

Alkazar ogrody

Alkazar ogrody Sewilla Alkazar ogrody

Alkazar ogrody Sewilla

Alkazar ogrody

Naszym drugim dużym zderzeniem ze stylem mudejar był Dom Piłata, czyli istny raj dla fotografa. Jest kilka wersji, dlaczego Pałac nosi taką nazwę. Jedna z nich mówi o tym, że właściciel domu po wizycie w Ziemi Świętej zafascynował się tamtejszą architekturą i czerpiąc z niej chciał stworzyć dom na wzór tamtejszych, inna mówi, że chciał odtworzyć sam dom Piłata, a ta najbardziej realistyczna głosi, że Pałac dostał taką nazwę od pierwszej stacji Drogi Krzyżowej, która widniała przed jego wejściem w XVI wieku. To tu miały rozpoczynać się się obchody Semana Santa – niezwykle ciekawej tradycji obchodu Wielkiego Tygodnia (bardzo chciałabym zobaczyć je kiedyś na własne oczy).

dom piłata

dom piłata

dom piłata

Pałac nie jest zbyt duży, ale za to liczba użytych płytek jest niebagatelna. Jest ich dziesiątki tysięcy ręcznie robionych azulejos i aż 150 wzorów! Obok siebie znajdują się płytki, które na pierwszy rzut oka nie powinny do siebie pasować, ale po bliższym przyjrzeniu się stanowią ciekawe przełamanie monotonni. O ile duża liczba płytek na patio nie przeszkadza, o tyle poboczne pomieszczenia, które również od góry do dołu pokryte są płytkami, są już za ciężkie i za ciemne. Casa de Pilatos to dom muzeum, nie wyobrażam sobie, ze ktoś mógłby w nim mieszkać i nie zwariować. W Pałacu znajdują się dwa, urocze niewielkie ogrody, w których można przyjemnie przysiąść po zrobienia setki zdjęć azulejos (gwarantuję, że nie można się powstrzymać przed robieniem kolejnych). My wybrałyśmy zwiedzanie tylko dolnej części Pałacu i bardzo jestem ciekawa, co oferuje jego górna część.

dom piłata

Casa Pilatos Dom Piłata Sewilla azulejos

Casa Pilatos Dom Piłata Sewilla azulejos

dom piłata

Trzy obowiązkowe punkty na mapie Sewilli

Plac Hiszpański, Metrapol Parasol i arena walk byków to takie must see Sewilli zaraz po Katedrze i Alkazarze. Na Plac Hiszpański udałyśmy się już pierwszego dnia, w niedzielę. Idziemy i myślimy sobie, że pewnie będzie sporo turystów, bo w końcu niedziela i taki ładny dzień, ale to, co spotkałyśmy na miejscu przerosło nasze najśmielsze oczekiwania, bo trafiłyśmy na maraton z metą na Plaza Espana! Nawet nie wiecie jak nam się smutno zrobiło, gdy zobaczyłyśmy przed pałacem scenę i barierki, a na placu całą masę ludzi. Na szczęście nie było aż tak źle, jak na pierwszy rzut oka się wydawało! Spędziłyśmy tu bardzo dużo czasu, bo powstały w XX wieku Plac jest bardzo malowniczy – ma kształt półkola, a dookoła poprowadzony jest kanał z malowniczymi mostkami. Budynek ciągnący się półkoliście wokół Placu pięknie zamyka całość. Jego ramiona wieńczą wieże, które mają nawiązywać do Giraldy, a dookoła ciągnie się rząd ławek z pięknymi obrazami z płytek, prezentującymi prowincje Hiszpanii. 

Sewilla Plaza Espana

Sewilla Plaza Espana

Plaza Espana Sewilla

Sewilla Plaza Espana

Sewilla Plaza Espana

Plaza Espana Sewilla

Sewilla Plaza Espana

Plaza Espana to bardzo fotogeniczne zdjęcie i nie dziwi mnie, czemu zostało okrzyknięte must see. Naprawdę warto tu przyjść, tym bardziej, że może uda Wam się trafić na występ flamenco! Nam się udało! Doskonałe wrażenia. Obok Placu znajduje się Park Marii Luizy – miejsce, do którego warto przyjść po chwilę oddechu i ochłody w gorący dzień.

Park Marii Luizy Sewilla

Park Marii Luizy Sewilla

Park Marii Luizy Sewilla

Park Marii Luizy Sewilla

Park Marii Luizy

Park Marii Luizy Sewilla

Park Marii Luizy Sewilla

Jak przemienić zaniedbany plac w mało atrakcyjnej części miasta w pobliżu centrum? Sewilla wie jak! Taka była geneza powstania Metropol Parasol, czyli powstałej w 2011 roku drewnianej, fantazyjnej konstrukcji. Metropol Parasol jest niekiedy określany jako grzyb i naprawdę ciężko uwierzyć, że stworzony jest z drewna. Bez wątpienia jest to raj dla fotografów, bo o ciekawe zdjęcie jest tu bardzo łatwo. Na szczycie znajduje się taras widokowy. Uważajcie jednak na informację drink za darmo przy zakupie biletu, bo chodzi tu tylko o 1 euro zniżki, łatwo się zdziwić przy kasie. To miejsce to strzał w dziesiątkę. Ożywił okolicę i stał się kolejnym symbolem miasta. Z bliska nie zachwyca, jest dość brudny, a widok z niego nie może się równać z tym z Giraldy. Mimo to i tak warto tu wpaść, a wizyta w Sewilli bez tego miejsca byłaby niepełna.

Metropol Parasol Sewilla

metropol Parasol

Metropol Parasol Sewilla

metropol Parasol

metropol Parasol Sewilla widok

metropol Parasol

metropol Parasol Sewilla widok

metropol Parasol Sewilla widok

metropol Parasol

metropol Parasol Sewilla

Na arenie walk byków miało nas nie być w ogóle, jednak ostatniego dnia deszcz i wiatr tak bardzo dawał nam popalić, że postanowiłyśmy jednak udać się do Plaza de Toros de la Maestranza. Jaka to była dobra decyzja! Arena jest fantastyczna! Z zewnątrz wygląda jak uśmiechnięty meksykanin i pomalowana jest oczywiście na biało z żółtymi dodatkami. Stojąc na wprost wejścia, nie ma się świadomości jak duża jest ona w środku. Budynek nie jest szczególnie wyeksponowany i z lewej strony od wejścia otaczają ją budynki. O jej wielkości można przekonać się, patrząc z wieży Katedry i oczywiście wchodząc do środka. Po wnętrzu Areny i muzeum oprowadza przewodnik. 

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Arena służyła i służy nadal jako miejsce tak bardzo kontrowersyjnej korridy. My na walkę byków nie wybrałyśmy się. Przez chwilę myślałyśmy o tym, jako że to jednak część tradycji, ale po wizycie w muzeum znajdującym się przy Arenie, byłyśmy pewne, że tego nie chcemy. Nie mniej jednak samą Arenę warto odwiedzić po pierwsze dlatego, że to fantastyczny, robiący naprawdę duże wrażenie budynek. Wielkość tego miejsca jest zaskakująca, tym bardziej, że z zewnątrz miejsce to nie jest wyeksponowane i nie można zobaczyć jej faktycznych rozmiarów. Ciekawa jest również wizyta w muzeum, gdzie znajdziemy plakaty kolejnych sezonów korridy (plakaty są świetne!), obrazy walk, a także stroje i sprzęt torreadorów.  

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Arena walk byków Sewilla

Triana czy Macarena?

We wszystkich przewodnikach dzielnica Triana opisywana jest jako dzielnica alternatywna, miejsce bohemy, a przede wszystkim jako must see Sewilli. Triana była naszym obowiązkowym punktem zwiedzania. Wybrałyśmy się do niej drugiego dnia, chociaż już pierwszego przyglądałyśmy się jej z brzegu Gwadalkiwiru (jejku co to za trudna nazwa!). Z drugiej strony rzeki Triana wygląda świetnie. Kolorowe domy i pomalowany na biało, z żółtymi pasami brzeg robią naprawdę bajeczne wrażenie. Poszłyśmy, więc na zwiedzanie pełne optymizmu, że przed nami najbardziej czarująca dzielnica miasta. I zawiodłyśmy się tak bardzo, że poczułyśmy się oszukane. Gdzie ta magia, gdzie ta bohema? Może wybrałyśmy zły czas – byłyśmy tu około 16:00, ale niestety, Triana wypadła bardzo blado. Zaczęłyśmy od głównej ulicy, od której trudno było uciec, a mniejsze uliczki też nic nie oferowały. Nie rzuciły nam się w oczy żadne ciekawe restauracje i nie poczułyśmy w ogóle ducha flamenco, które tu właśnie się narodziło. Plusem tego miejsca był dobry widok na drugą stronę miasta. Wracać tu wieczorem nie miałyśmy ochoty po tym jak zobaczyłyśmy plakat refugees welcome, turist go home!

Triana widok Sewilla

Triana Sewilla

widok Sewilla   Triana widok arena

Bardziej od Triany zachwyciła nas mniej popularna stara dzielnica Macarena. Jej głównym zabytkiem jest Basilica de la Macarena wraz z bramą wjazdową i fragmentem murów miasta. Drugim miejscem polecanym, szczególnie na wieczorny posiłek, jest Alameda de Hercules – szeroka promenada i centrum spotkań mieszkańców, wzdłuż całej ulicy mieszczą się liczne restauracje. W dzielnicy Macarena znajduje się bardzo dużo kościołów, a na każdym z nich znajdziemy zrobiony z azulejos obraz z drogi krzyżowej lub patrona świątyni. Najważniejsze jest tu jednak to, że ta dzielnica żyje i jest bardzo autentyczna. Turystów jest tu niewielu, toczy się normalne życie miasta, a dookoła stoją piękne kolorowe budynki z ciekawymi klatkami i patiami.   

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Macarena Sewilla

Co jeszcze w Sewilli?

W Sewilli miałyśmy dużo czasu i dobrze schodziłyśmy całe miasto. Wybrałyśmy się też do mniej popularnych miejsc, nie wszystkie z nich były jednak warte odwiedzenia. Największą stratą czasu i zawodem było dla mnie Główne Archiwum Indii. Archiwum Indii mieści się w byłym budynku giełdy tuż obok Katedry i Alkazaru. Miejsce to polecane jest we wszystkich przewodnikach, ale chyba tylko dlatego, że jest dobrze położone i za darmo. Dla odwiedzających udostępniona jest bardzo skąpa część zbiorów map, rycin, listów z okresu Wielkich Odkryć Geograficznych. W wielkiej sali obchodzącej dookoła wewnętrzny dziedziniec znajdują się szafy z całą masą papierowych teczek i poza ciekawym wyglądem sala ta nie wnosi nic więcej. Bardzo szkoda!  

Miejscem, które nas nie zachwyciło szczególnie, ale ostatecznie obroniło się, była Złota Wieża (Torre del Oro). Wieża położna jest na brzegu rzeki i w czasach świetności miasta, wraz z wieżą położoną po drugiej stronie Gwadalkiwiru (obecnie już jej nie ma), miała za zadanie bronić miasta przed zagrożeniem. Jej nazwa pochodzi od faktu, że niegdyś przechowywane było w niej złoto i prawdopodobnie w czasach świetności była pokryta złotymi azulejos (ale to musiałoby robić wrażenie!). Obecnie wewnątrz znajduje się muzeum morskie, do którego w poniedziałek jest bezpłatne. Miejsca wewnątrz wieży nie jest zbyt dużo, a co za tym idzie zbiory też nie są spektakularne. Ze szczytu wieży można natomiast podziwiać bardzo ciekawy widok na katedrę – w pochmurny, wietrzny dzień, zrobił na mnie duże wrażenie. 

Torre del oro, złota wieża Sewilla

torre del oro widok

Torre del Oro widok Sewilla

Uciekając przed deszczem dotarłyśmy również do wnętrza byłej Królewskiej Fabryki Cygar, a obecnie Uniwersytetu Sewilskiego. Prosty z zewnątrz budynek kryje w środku bardzo ciekawe i bogate wnętrza z uroczymi patiami. Warto wejść tu choćby na chwilę. Natomiast miejsce, które warto zobaczyć przynajmniej z zewnątrz jest Szpital Miłosierdzia (Hospital del la Caridad). Czytałyśmy o nim już wcześniej, ale trafiłyśmy na niego przypadkiem idąc ze Złotej Wieży (znajduje się bardzo blisko). Wejście do środka jest biletowane, ale z zewnątrz piękna fasada fantastycznie komponująca się z rosnącymi przed nią palmami jest na pewno warta zobaczenia. Na miejscu znajduje się kościół oraz szpital, a wcześniej przytułek dla najbiedniejszych. 

szpital miłosierdzia Sewilla

Na sam koniec najsmaczniejszy kąsek, czyli hiszpańskie tapasy! Zajadałyśmy się nimi niesamowicie, spróbowałyśmy co najmniej 12 różnych i tylko dwa z nich były niewypałem. Naszym ulubionym miejscem było Bodega Santa Cruz Las Columnas, byłyśmy tam pięć razy, a obsługa już nas poznawała i wskazywała nasze miejsce 🙂 Zabawne było to, że początkowo nie rozumiałyśmy słowa „bodega” i przyjęłyśmy, że tak się nazywa właściciel baru! Bodega to oczywiście nazwa rodzajowa baru, gdzie można wypić piwo/wino i zjeść tapas. My jednak do końca mówiłyśmy „u Bodegi”. Największe smakowe wrażenie zrobiły na nas smażone bakłażany z miodem (chociaż nigdy nie cierpiałam bakłażanów!), dostałyśmy je przez przypadek, a później wracałyśmy do nich dwukrotnie. To było świetne miejsce na wieczorne piwko i poranną kawę. Jednak jeśli szukacie spokoju i ciszy to nie polecam, tu ludzi jest zawsze masa – miejscowych i turystów, a do przyjścia zachęca dobra atmosfera, lokalizacja i niskie ceny.

Pyszne w Bodega Santa Cruz były krewetki w cieście, tuńczyk w sosie i oczywiście kanapki z szynką serrano. W Barcelonie nie trafiłam na tak pyszne tapasy, jak były tu. W dodatku ich cena, jak i cena piwa, były bardzo dobre. Porcje były spore, więc za 15 euro można było zrobić sobie naprawdę wypasioną kolację na dwie osoby. Oprócz tego baru, wybrałyśmy się jeszcze do dwóch innych. W jednym z nich zjadłyśmy przepyszną salmorejo, czyli chłodnik z pomidorów z kawałkami szynki. Nie lubię chłodników, ale to była jedna z najlepszych zup w moim życiu. Jedynymi wpadkami jedzeniowymi była wybrana na szybko paella w pierwszej lepszej restauracji po przyjeździe oraz kawałki chleba, obtoczone w bułce i smażone w głębokim oleju z chorizo.