na-blog-imperium

Kiedy przeczytałam „Heban” Kapuścińskiego, od razu zrozumiałam, czemu został okrzykniętym mistrzem reportażu (opisałam to tutaj). Teraz po „Imperium” rozumiem to jeszcze bardziej. Wielokrotnie podczas czytania książki, w mojej głowie pojawiała się myśl, że czytam coś unikatowego, przenoszącego do innego świata, mistrzowskiego! Warsztat Kapuścińskiego pozwala na wyraźne zobaczenie tego, o czym pisze. Jego opowiadania są tak sugestywne, iż ma się wrażenie, że spaceruje się razem z nim na odległej Syberii.

Ryszard Kapuściński zebrał w książce „Imperium” kilkanaście (o ile nie kilkadziesiąt!) historii ze Związku Radzieckiego oraz późniejszej Rosji i państw, które wchodziły w skład ZSRR. Niektórych historii był uczestnikiem/świadkiem, a inne znał z literatury i łączył z miejscami, w których obecnie przebywał. W swoich podróżach docierał do miejsc, które były świadkami głównie tragicznych wydarzeń: Kołyma, Górski Karabach czy też Władywostok. Opowiada o tym, jak wyschło Morze Aralskie i o tym, jak Stalin zagłodził kilka milionów ukraińskich chłopów. Opisuje socjalistyczne absurdy i tragizm ofiar wojny. Wspomina jak przedarł się na Kreml oraz, jak wpadł w piekło wojny Górskiego Karabachu. Przy tym wszystkim snuje domysły i przewiduje jak potoczą się losy Imperium – zadziwiające jest to, jak wiele jego proroctw się spełniło i spełnia nadal.

„Imperium” to reportaż jakich mało! Przenosi nas nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Po Kapuścińskim widać miłość i sentyment do tej części świata. Co najważniejsze, książka jest nie tylko o miejscach, ale przede wszystkim o ludziach, którzy w tych miejscach tworzyli historię lub byli tylko jej biernym elementem. Polecam wszystkim, nie tylko fascynatom rosyjskiej kultury i mentalności.