tanczymy juz tylko w zaduszki

Myślę, że dla niejednego/niejednej z nas Ameryka Łacińska jest jednolitą masą, w której biedni ludzie mieszkają w dżungli lub zatłoczonych miastach. To duże uproszczenie, ale według mnie to najbardziej stereotypowy pogląd na kontynent (umowny zważając na to, iż Ameryka Łacińska to nie tylko Ameryka Południowa, ale również część Ameryki Północnej), który jest dwa razy większy od Europy. Wiemy, że w Europie znajdziemy całą mozaikę kultur i języków, ale skąd czerpiemy podstawy, że tak obszerny kontynent, jak Ameryka Łacińska, w której co prawda dominuje hiszpański i za sprawą Brazylii portugalski, jest jednorodny kulturowo?

Różnorodność Iberoameryki przedstawiają autorzy książki „Tańczymy już tylko w Zaduszki”, w której opisali kilkanaście różnych historii, z różnych części regionu. Niektóre historie wstrząsają, inne przyprawiają o uśmiech, wszystkie uświadamiają jak mało wiemy o świecie. Wśród moich ulubionych reportaży znalazły się: „Komendantka Mewa”, „Tańczymy już tylko w Zaduszki”, „Lamaland”, „Kombinezon” i najbardziej wstrząsająca: „Zgniłe jabłka”. Nie chcę przybliżać każdej z historii, ponieważ tytuły są tak czarujące, a poznawanie treści i doszukiwanie się znaczenia tytułu tak intrygujące, że nie chcę Wam zabierać tej przyjemności. Nadpiszę tylko, że znajdziecie tu historie o menonitach, górnikach ocierających się codziennie o śmierć, żyjących na kresie egzystencji, ludziach żyjących na plaży Ekwadoru, leżących w hamakach i marzących o pracy przy biurku 8 godzin dziennie, poznacie inną historię Nietzschego oraz dowiecie się co nieco o Marquezie. Myślę, że Mistrz Ryszard Kapuściński byłby dumny z tak niestereotypowego podejścia do innych kultur. Przyjemniej lektury!

Autorzy książki prowadzą bloga http://intoamericas.com/pl/